Rano wstając ujrzałam, że Leosia nie ma obok mnie. Wstałam z łóżka i zeszłam na dół go poszukać. Zauważyłam, że siedział przy stole gdzie było pięknie przygotowane danie.
-Leo? Co tu się odbywa.-pytałam z uśmiechem na twarzy.
-Tysiu usiądź sobie. Ja ci przygotowałem śniadanie.- odpowiedział.
Szybko do niego podbiegłam, rzuciłam na szyję i długo całowałam w usta. Przerwał nam telefon, który po kilku minutach zadzwonił.
-Halo?
-No hej! Tu Partycja!
-O hej! Kiedy przyjeżdżasz?
-Możliwe, że będę za trzy dni u ciebie!
-O to zarąbiście! Będę czekać!
-No to dobrze, a nie przeszkadzam ci?
-No...
-Przeszkadzam.
-A no bo wiesz jest u mnie mój chłopak Leo, zrobił mi śniadanie, a mojej mamy nie ma więc se u mnie nocuje no i wiesz.
-To nie przeszkadzam Ci. Zadzwoń jak będziesz mogła.
-Okej to papa.
-Pa i pozdrów Leo ode mnie.
-Okej papa.
Zakończyłam połączenie.
-Kto dzwonił.
-Patrycja, ta co ma przyjechać.
-Aha. Co chciała?
-Mówiła, że za trzy dni przyjedzie chyba.
-Aha okej. Teraz wstawaj i idziemy jeść bo nic nie jadłem. Czekałem troszkę na ciebie.
-Ojej przepraszam...
-Nic się nie stało księżniczko.
-Dobrze...
-Wiesz jak mi się z tobą dobrze śpi?
-Naprawdę? Myślałam, że cię pokopałam bo siniak zrobił mi się na kolanie.
-No tak. Chciałbym tak z tobą ciągle spać. I wiesz co. Też mam siniaka na kolanie. Na lewym, a ty?
-Ja też, bo wczoraj się o kant stołu uderzyłam.
-Ile chcesz jajecznicy?
-Nie tak dużo.
-Tyle? -pytał pokazując mi talerz.
-Tak wystarczy.
-Tylko teraz oceń czy dobre zrobiłem.
Po spróbowaniu.
-Misiu mmm jakie to pyszne. -zarumieniłam się i uśmiechnęłam.
-Wiem. Dlatego dziś zrobiłem ją dla ciebie.
-Ooo bo się zarumienię.
-Wtedy wyglądasz tak słodko.
-Oj Leo.
-Dobra, dobra. Kończmy bo trzeba posprzątać i gdzieś cię zabrać.
-Gdzie ty chcesz mnie zabierać?
-No zobaczysz może i Charlie z nami wyskoczy i zabierze też Paulę.
-No może, ale powiedz mi gdzie będziemy szli?
-Nie mogę Tysiu.
-Oj Leo.
-No tak.
Wstałem, podszedłem do Martyny i chwyciłem ją za dłonie.
-Księżniczko. Bardzo Cię kocham.
-Leoś ja ciebie też, bardzo mocno.
Przytuliłem ją i cmoknąłem w usta.
-Kotuś, ale bardzo, bardzo?
-Nieskończenie bardzo.
-Okej.- mówiłam całując go w usta.
Do Leo zadzwonił...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz