Rozdział 30
-Dziewczyny my już musimy iść. Było fajnie ale już naprawdę. Dochodzi godzina 17. -powiedział brunet.
-Jasne, rozumiemy. To mam nadzieję, że do zobaczenia.- odpowiedziała jedna z fanek.
-To cześć.
-Hej!
Leo zwinął koc, pozbierał wszystko do plecaka i poszliśmy. Idąc Leo złapał mnie za rękę, a Charlie z drugą. Na przystanku długo nie czekaliśmy, bo akurat zdążyliśmy na autobus. Chwilę potem zadzwonił do Charliego telefon. Odebrał.
-Tak?
-No gdzie wy? Macie dziś koncert zapomnieliście? Ruchy! macie jeszcze godzinę! Widzimy się w klubie. Pa!
-Cześć.
Zakończył połączenie.
-Kto to był? -spytał Leo.
-Brachu my dziś mamy koncert zapomniałeś?!
-Nie przecież wiem. Mamy jeszcze trochę czasu. Właśnie. Martyna ty od razu idź do domu. Ubierz się najpiękniej z resztą jak zawsze i czekaj przed domem.
-A skąd ona ma bilet jak wszystkie poszły w pięć minut?- spytał zdziwiony Charlie.
-No ja zaklepałem jeden dodatkowy.
-Aaa. To życzę wytrwałości.-mówił całując mnie w policzek tak jak Leondre.
-Nasz przystanek! To co lecimy! Ja będę czekała przed domem za 30 minut.
-Dobra! -mówił całując mnie delikatnie Leo.
Szybko każdy pobiegł w swoją stronę. Biegłam ile miałam sił w nogach. Po drodze myślałam w co mam się ubrać na koncert i do głowy wpadło mi to :
Kiedy dobiegłam do domu zaczęłam szybko się przebierać i malować. Zrobiłam to bardzo szybko i zaczęłam prostować włosy. Akurat zajęło mi wszystko pół godziny. Pobiegłam do Leo. Zapukałam do drzwi i otworzył mi cudnie przyszykowany Leo.
-Wow. -powiedziałam.
-Co takiego ujrzałaś? -spytał puszczając mi oczko, łapiąc mnie za dłoń i wciągając mnie do środka.
-No ty!
-Raczej ty!
-Co wy tak tu krzyczycie?- spytała nas mama Leo.
-Przepraszam to moja wina. -powiedziałam.
-Ojej ale wy przepięknie razem wyglądacie!
-Mamo ty mówisz chyba tylko o tej księżniczce.
-Leo! Proszę cię.
-Martynko ale naprawdę prześlicznie! A z moim synem jeszcze lepiej!
-Widzisz Leo? Chodź tu. -mówiłam łapiąc go za talię i całując w policzek.
-Czyli, że wy jesteście już gotowi? -spytała pani Victoria.
-Tak jesteśmy. -powiedziałam.
Usłyszeliśmy głośne trąbienie spod domu. Był to już nasz samochód, który miał nas zawieść do klubu.
-Księżniczko gotowa jesteś?
-Tak. -mówiłam łapiąc go delikatnie za dłoń.
Zeszliśmy i wsiedliśmy do samochodu. Charlie już siedział w środku.
-O wow! -powiedział Charlie.
-Co się stało? -spytałam.
-No ty! Wow.
-Oj przesadzasz jak Leo.
-No mówiłem ci kochana. -potwierdził kochany Leo.
-Martyna ja muszę Ci powiedzieć, że...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz