Wziąłem ją na blat kuchni i poprosiłem żeby z górnej półki ściągnęła wazę.
-Ta może być? -spytała brunetka.
-Tak akurat w sam raz. -mówiłem ściągając ją.
-Dobra przelejmy to i chodźmy do mnie na górę.
-Okej, a po co? -spytałem uśmiechając się.
-No zobaczysz. -mówiłam uśmiechając się i patrząc na jego rękę, która zwisała wzdłuż jego ciała.
-Mam się cieszyć czy bać?- stałem zagryzając swoją wargę.
-Może tak w połowie kotuś. -mówiłam rozbawiona.
-Ale...
-Tak. -podeszłam i wskoczyłam mu na ręce.
-No to idziemy mysiu.-mówiłem zanosząc ją do jej pokoju.
-Ej ale ja jeszcze nie chciałam iść.
-Ale ja chcę iść z tobą. Teraz.
Weszliśmy do pokoju i Leo nie zauważył prezentu dla niego. Był jeszcze niezapakowany. Kupiłam wczoraj dla niego złotą bransoletkę z grawerem "L+M" czyli pierwsze litery naszych imion.
-Leo. Zapomniałam telefonu z kuchni. Mógłbyś mi go przynieść proszę. Potem zrobię co będziesz chciał.
-Hmm. Ale teraz dawaj buziaka w polik.
-No dobrze masz. -pocałowałam go w policzek.
-To zaraz wracam. -szybko wybiegłem z jej pokoju i pobiegłem do kuchni.
Kiedy wybiegł szybko złapałam za bransoletkę i pudełko by ją schować. Oczywiście miałam taką samą i szybko ją założyłam. Stanęłam na środku pokoju i czekałam aż w końcu wejdzie Leo.
-Jestem i...- zamurowało mnie jak wszedłem do niej do pokoju.
-Proszę to dla ciebie. -mówiłam podając mu pudełko i zabierając telefon.
-Ty sobie żartujesz? Nie mam urodzin.
-Wiem ale to za wszystko co dla mnie zrobiłeś, kupiłeś i w ogóle za wszystko. -mówiłam patrząc mu prosto w oczy.
-No ale ja ci już mówiłem.
-Otwieraj i się już nie kłóć. -mówiłam obejmując go w talii.
-No dobrze. -otworzyłem i zaniemówiłem.
-Podoba się? -pytałam uśmiechnięta.
-Wow. Tak! To jest mega słodkie. Kocham cię! -mówiłem przytulając i podnosząc ją do góry.
-Kocham cię!
-Wow! -krzyknąłem i długo ją przytulałem.
-To może teraz ją założysz? Mam taką samą i nie zamierzam jej zdejmować.
-Tak jak ja. Pomożesz mi zapiąć? -pytałem bardzo ucieszony trzymając ją blisko siebie.
-Jasne podaj rękę. -założyłam i pocałowałam go.
-Jaka ty jesteś kochana! Po prostu najlepsza na świecie! -mówił szczęśliwy Leo.
Nagle usłyszeliśmy głośne pukanie do drzwi. Zeszliśmy szybko na dół i w drzwiach ujrzeliśmy moją mamę.
-No cześć! -krzyknęłam witając się z nią przytulaskiem.
-Hej! Dzień dobry Leo.
-Dzień dobry. Jak podróż? -spytałem podając rękę na przywitanie.
-Bardzo dobrze. Miło że pytasz. -Odpowiedziała moja mama.
-Nie ma za co. To ja może już pójdę. -powiedział Leondre.
-Chyba sobie żartujesz. Chodź zostań za obiad.
-A zrobiliście? -spytała zdziwiona mama Martyny.
-No tak. Większość Leo i nie chce jeszcze zostać. Powiedz mu coś mamo.
-No zostań jeżeli zrobiłeś. Przynajmniej sobie trochę porozmawiamy.
-No dobrze. -powiedziałem.
-Dziękuję. -mówiła ucieszona dziewczyna przytulając Leo.
-To ja pani zaniosę bagaż do pokoju, a pani sobie usiądzie.
-Dziękuję.- powiedziała.
-Nie ma za co.
Zaniosłem bagaż i kiedy wróciłem na stole była już przyszykowana zupa w talerzach.
-Siadaj Leo. -powiedziała mama Martyny.
-No okej. -odpowiedział
-I co robiliście przez weekend?
-Dużo rzeczy. Na lodach byliśmy. Nocowałem tu, a potem Martyna u mnie. Chodziliśmy na spacery. Martyna śpiewała u nas na koncercie. A dziś dostałem od niej piękny prezent nie wiem nawet za co.
-Jak to nie wiesz? Wiesz. Za to wszystko co dla mnie zrobiłeś, czyli stawiasz mi, zaprosiłeś na koncert i spełniłeś moje marzenie. I że wszędzie mnie zabierasz. I za to, że jesteś.
-Ooo. Jesteście słodcy, a wasza zupa wyśmienita.
-Dziękujemy mamo.
-Dobra zjadać i
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz